Osławiony „grecki ogień” do dziś stanowi jedną z niewyjaśnionych zagadek historii. Ta tajemnicza substancja, zdolna płonąć nawet w kontakcie z wodą, na długie lata zapewniała Bizancjum panowanie na lądzie i morzu. Jednak – mimo tego, jak często ją stosowano – tajemnica jej wyrobu znana była tylko niewielkiej garstce osób. Co więcej, ujawnienie sekretu groziło karą śmierci. Receptura na grecki ogień w pewnym momencie zaginęła jednak w pomroce dziejów – jego wytwórcy najprawdopodobniej padli ofiarą pałacowego spisku, a wraz z nimi przepadła cała wiedza.
Przejdźmy teraz do czasów współczesnych. Oto Facebook, niekwestionowanie królujący na rynku społecznościowych portali. Skomplikowane algorytmy, nieustannie wyszukujące treści dla użytkowników, zapewniają mu dominację. Jednak prawdziwe zasady ich działania zna tylko niewielu (a za ich zdradzenie czeka może nie kara śmierci, ale na pewno ciężki pozew). Gdyby jakaś niewyjaśniona katastrofa wyczyściła serwery w Menlo Park, o mechanizmach Facebooka wiedzielibyśmy mniej więcej tyle samo, co o składzie ognia greckiego – czyli nic. Pozostałyby nam najwyżej domysły.
Dla specjalistów od SEO jest to sprawa szczególnie trudna, ponieważ zawód ten opiera się – w dużej mierze – właśnie na znajomości mechanizmów i wykorzystywaniu ich do własnych potrzeb. W odróżnieniu od Google, które każdy internetowy marketingowiec zna od podszewki, Facebook swoje mechanizmy nie tylko ukrywa, ale też regularnie aktualizuje i zmienia. Niemniej jednak na podstawie doświadczeń i prób nakreślić można pewne schematy, którymi witryna Zuckerbega kieruje się przy wyszukiwaniu contentu. Nie będzie to, oczywiście, lista ani pewna, ani pełna, ani ostateczna, jednak na pewno przyda się każdemu, komu zależy na skutecznej reklamie.
Clickbait, czyli posty zaczynające się zazwyczaj od słów „nie uwierzysz, co się stało”, to zmora każdego użytkownika Facebooka. I chociaż czasami trudno odmówić ich autorom kreatywności (jedna ze stron „zachęcała” do odwiedzić m.in. informacją o użyciu broni atomowej na Ukrainie), Facebook stara się raczej walczyć z tego typu „informacjami”. Niestety, maszynowo nie da się ocenić tego, jak prawdopodobne jest źródło – stąd czynnikiem decydującym jest tutaj czas spędzony przy przekierowaniu. Jeżeli Facebook „zobaczy”, że na przeglądaniu treści spędziliśmy parę sekund, uzna ją po prostu za spam. Dlatego jeżeli w postach zamieszczamy odnośniki do zewnętrznego contentu, zadbajmy o to, żeby był on na poziomie i przyciągnął czytelnika na dłużej.
Podstawową zasadą każdego biznesu jest dostarczać klientowi tego, czego sobie najbardziej życzy – i Facebook nie jest tutaj wyjątkiem. Segregując dla nas publikowaną treść, algorytmy starają się, aby docierała ona do nas w jak najbardziej atrakcyjnej formie.
Z tekstem wygra więc zawsze zdjęcie, ze zdjęciem film, a z filmem – transmisja na żywo.
O ile z ostatnimi dwoma nie warto przesadzać, o tyle o pierwsze zadbać łatwo: w pełni darmowe stockowe zdjęcia, którymi ubarwimy naszego posta, nie jest trudno znaleźć.
To poniekąd kontynuacja poprzedniego wątku: Facebook, jak wierny sługa, stara się nam dostarczać dokładnie to, co w jego mniemaniu będzie dla nas interesujące. Podstawowym wskaźnikiem tego, co szczególnie przyciągnęło naszą uwagę, są wszelkiego rodzaju reakcje na tekst. Tyle że reakcja reakcji nierówna – przycisk „like” wielu z nas klika już w zasadzie machinalnie. Za to wybór nowo wprowadzonego emoji-reakcji wymaga już nieco więcej uwagi. Nie mówiąc już o czymś takim jak udostępnienie czy komentarz. Właśnie dlatego tak ważne jest, aby w postach zachęcać odbiorców do aktywności – komentowania, reagowania i udostępniania. Dzięki temu Facebook – widząc, że post bardziej przykuł naszą uwagę – w przyszłości uzna go za mieszczącego się w strefie naszych zainteresowań i umieści na wyższej pozycji.
Wbrew temu, co mogło by się wydawać, pora publikacji ma znaczenie – nierzadko bardzo duże – dla zasięgu posta. Po pierwsze, niektóre pory są po prostu bardziej dogodne do publikowania – pamiętajmy, że Facebook to ogrom treści do ogarnięcia, dla nas i dla maszyny.
Jeżeli na naszej ścianie pojawi się 50 postów z ostatnich pięciu minut, to każdemu z nich poświęcimy znacznie mniej uwagi, niż gdyby było ich tam 15.
Nie ma tu jakiejś konkretnej reguły, jednak analiza statystyk pozwoli nam wykryć, kiedy nasz post ma największy zasięg. Po drugie, warto dbać o to, aby posty były świeże – ale też nie przesadzać i nie publikować za często. Im starsza informacja, tym mniej aktualna, a więc niepożądana dla Facebooka. Z drugiej strony, pojawiające się zbyt często treści mogą zostać zakwalifikowane jako spam. Trzeba więc znaleźć przysłowiowy „złoty środek” i publikować posty tak, aby nie popadły w żadną ze skrajności.
Choć brzmi to jak truizm – bo media społecznościowe z definicji mają budować społeczność – to jednak warto pamiętać o tym, żeby zgromadzić wokół siebie grono osób zainteresowanych naszą treścią. Na portalach takich jak wspomniany Facebook czy Twitter popularność zdobywają nie te marki, które tylko publikowały swoją reklamę, ale takie, które wchodzą w interakcje z odbiorcami. Jeżeli wokół naszych postów uda się zgromadzić grono – z braku lepszego określenia – widzów, zapewni nam to nie tylko ruch (patrz: wspomniane wyżej reakcje), ale i kontakt z osobami zainteresowanymi naszą dalszą aktywnością.
Chcesz zobaczyć o czym jeszcze pisaliśmy?
Rozpocznij
od bezpłatnej
konsultacji SEO
Zainwestuj w szczegółową konsultację SEO i dowiedz się więcej na temat wydajności Twojego sklepu internetowego. Przeprowadzimy dla Ciebie kompleksową analizę, dzięki której uzyskasz jasny obraz tego, co należy poprawić.