Uśmiechnięte buźki, uniesione kciuki, bomby i worki z pieniędzmi wysypują się z prawie każdego wpisu w mediach społecznościowych, a teraz coraz częściej widać je w wynikach wyszukiwania w Google. Czy to dobrze? Czy warto dodawać żółte główki do opisu swojej strony internetowej? I tak w ogóle się to robi? Poświęć kilka minut, żeby się przekonać, czy emoji w opisie strony WWW mogą pomóc Twojemu biznesowi.
Czym są emoji?
Niby każdy wie, o co chodzi, ale nie do końca – dlatego wyjaśnijmy najpierw, czym są emoji. Wspomniane już buźki, kciuki i inne małe obrazki, które widzisz i używasz na Facebooku, Messengerze i w wielu innych miejscach – to właśnie emoji. Przypominają emotikony (nazywane często emotkami), ale jest między nimi różnica, którą zauważasz od razu.
Emotikony są starsze o kilkanaście lat. To połączenie znaków interpunkcyjnych i innych specjalnych symboli, które znajdują się na każdej klawiaturze komputera. Przyjmuje się, że pierwszą emotkę wysłał w 1982 roku amerykański informatyk Scott Fahlman. Zestawił ze sobą dwukropek, myślnik i nawias, co w efekcie dało :-). Oczywiście przez lata powstało wiele emotikonów, a niektóre bardzo rozbudowane lub zupełnie nieczytelne.
Natomiast emoji to emotki wyrażające głębsze emocje dzięki temu, że są to już proste grafiki. Ich wymyślenie przypisuje się japońskiemu projektantowi interfejsów i pewnie dlatego ich nazwę wymawia się jako „emodżi”. Współcześnie wiele edytorów i procesorów tekstu tłumaczy emotikony na emoji, ale warto pamiętać, że są to dwa różne dzieła dwóch różnych osób. Bo w końcu jak przedstawiłbyś za pomocą interpunkcji kogoś, kto turla się ze śmiechu?
I jeszcze ciekawostka o emotikonach. Czy wiesz, że tak naprawdę nie masz prawa używać znaków składających się na osobę płaczącą ze śmiechu? W 2008 roku rosyjski biznesmen postanowił zastrzec symbol reprezentowany przez średnik, myślnik i nawias zamknięty, czyli ;-). Kosztowało go to 100 tysięcy dolarów, a zrobił to podobno tylko dlatego, że nie podobało mu się, jak bardzo ta emotka była nadużywana. Sprawca zamieszania zarzekał się, że nie będzie ani nikogo karać, ani domagać się odszkodowań i – o ile wiadomo – na razie trzyma się danego słowa. Ale z całą pewnością w jego przypadku proste trzy znaki pozwoliły mu wygenerować spory ruch wokół niego.
Jeżeli zastanawiasz się teraz, o co w ogóle tyle szumu, to musisz wiedzieć, że w 2015 roku Google oficjalnie zabroniło stosowania emoji w wynikach wyszukiwania i przestało je wyświetlać. Wygląda więc na to, że kilka lat temu popularność „upychania” emoji do wyników wyszukiwania stała się wręcz plagą. Na szczęście 2 lata później Google uchyliło swój wyrok na śmieszne małe buźki – można było znowu rozmawiać z klientami przy pomocy obrazków, choć z pewnymi narzuconymi z góry ograniczeniami.
Gdzie można dodać emoji?
Aby wiedzieć, o co chodzi z symbolami emoji w SERP-ach, to przypomnimy Ci szybko, czym są SERP-y. To amerykański akronim oznaczający po prostu wyniki wyszukiwania. A wyniki wyszukiwania to lista stron, które Google wyświetla, gdy zaczynasz szukać jakiejś frazy. To właśnie tam roiło się od emoji jeszcze kilka lat temu. A dziś? Możliwe, że spotykasz się z nimi codziennie albo nie widziałeś ich nigdy. Ale jeżeli chcesz zobaczyć, to wpisz w Google na przykład wyraz „emoji”. Czy już wiesz, o co chodzi?
Aby buźki i serduszka pojawiły się w wynikach wyszukiwania, należy je zapisać w odpowiednim miejscu. Emoji jako znak funkcjonuje na podobnych zasadach co litera, więc wystarczy skopiować wybrany znak z dowolnej innej strony w Internecie i można wklejać. Gdzie?
Teoretycznie można wszędzie, ale warto rozważać tylko dwa miejsca w kodzie strony. To:
- meta title,
- meta description.
Tego typu rzeczy nazywane są znacznikami albo meta tagami.
Pierwsze jest odpowiedzialne za to, jak przedstawia się Twoja strona internetowa. Gdy wpiszesz adres strony https://www.grupa-icea.pl/ w dowolnej współczesnej przeglądarce, to od razu (albo po najechaniu kursorem myszki na kartę danej strony) zobaczysz jej tytuł: Agencja SEO Grupa iCEA – Pierwsza Agencja SEO360. To właśnie jest tytuł strony, a w kodzie witryny jest zapisany jako meta title. Ten tag bywa też wykorzystywany przez Google do przedstawienia strony w wynikach wyszukiwania, chociaż coraz rzadziej. Kiedyś owszem, ale dziś decydują o tym inne aspekty.
Drugi tag jest używany przez wyszukiwarki do tego, aby pod nazwą znalazł się krótki tekst wyjaśniający o czym jest ta strona internetowa. Dawniej w meta description popularne było „upychanie” jak największej ilości fraz kluczowych, dziś na szczęście Google nie bierze jej wcale pod uwagę, ustalając pozycję w SERP-ach. Dlatego ten fragment powinien dostarczać informacji, zachęty i ładnie wyglądać. Meta description to ten tekst, który znajdziesz w Google pod tytułem strony.
Według obecnych wytycznych od Google emoji są wyświetlane właśnie w tych dwóch metatagach. Może się jednak zdarzyć, że któregoś dnia firma z Richmond znowu zmieni zdanie. Innym ważnym aspektem, który może wpłynąć na wyświetlanie graficznych symboli w meta tagach jest przeglądarka. Nawet jeżeli możliwe jest zapisanie emoji w meta tagach i Google może je wyświetlać, to przeglądarka jest w stanie dowolnie je interpretować. Czasami jako grafiki, czasami jako różne inne znaki (kwadraty, pytajniki), a czasami może nie pokazywać ich wcale.
Jak można dodać emoji meta description i emoji meta title?
Dodanie emoji do nazwy lub opisu własnej strony jest bardzo łatwe, ponieważ zazwyczaj masz dostęp do systemu CMS. CMS pozwala na wygodne zarządzanie treściami i grafikami, które zamieściłeś na swojej witrynie. Zarówno najpopularniejszy WordPress, oparty na nim e-sklep WooCommerce, jak i większość innych tego typu rozwiązań pozwala na samodzielną edycję wielu informacji, w tym meta title i meta description. Po prostu znajdź opcję pozwalającą na edycję tych danych, wklej wybrane przez Ciebie emoji, zapisz zmiany, a następnie odśwież stronę i sprawdź na karcie przeglądarki, jak wygląda efekt.
Jeżeli podoba Ci się to, co widzisz, to możesz cieszyć się nowością, jednak przyjdzie Ci trochę poczekać, zanim Google znajdzie u Ciebie zmiany i je zaindeksuje. To może potrwać od kilku dni nawet do kilku tygodni.
Czy emoji mogą się przydać do zwiększenia ruchu na stronie internetowej?
Jakie korzyści dają emoji meta description? Czy warto stosować emoji meta title? Poczekaj chwilę na odpowiedź, bo najpierw należy rozważyć dwa scenariusze.
Po pierwsze: czy emoji mogą wpłynąć pozytywnie na pozycjonowanie?
Po drugie: czy emoji mogą wpłynąć pozytywnie na Twoją stronę w jakikolwiek inny sposób?
Oba zagadnienia są warte Twojego czasu.
Już od kilkunastu lat Google nie bierze pod uwagę tego, co wpiszesz w znaczniki meta. Meta title, meta description czy meta keywords pełnią funkcję informacyjno-estetyczną i – na szczęście – nie mają wpływu na SERP-y; w dawnych czasach wiązało się to z absurdalnymi i długimi tagami pełnymi fraz kluczowych. Ponieważ Google jest „ślepe” na treść meta tagów, a emoji nawet nie jest wyrazem, to wydaje się, że nie ma ono wpływu na SEO. Okazuje się jednak, że ma, chociaż pośredni. Przejdźmy jednak najpierw do drugiego pytania.
Wyobraź sobie, że szukasz w Google informacji o meczu piłkarskim, o pogodzie lub o sposobach zarabiania przez Internet. Za każdym razem otrzymasz około 10 wyników poukładanych w jakiejś kolejności i być może odpowiadających na Twoje pytanie, ale przecież tego jeszcze nie wiesz. Wszystkie wyglądają podobnie, każdy chce Cię nakłonić do kliknięcia.
A teraz do swojego wyobrażenia dodaj emoji. Niech jedna jedyna strona spośród dziesięciu ma w tytule obrazek piłki nożnej i zegarka. Czy zwróci to Twoją uwagę? Albo strona poświęcona pogodzie ma w tytule i w opisie słońce i wielkie cyfry – większe niż standardowo. Natomiast witryna o zarabianiu on-line wyświetla się z obrazkami przedstawiającymi worek z pieniędzmi i plik banknotów. Wyróżnia się od innych?
Oczywiście że tak! Właśnie po to sięga się po emoji, aby wyróżnić się na tle konkurencji. O ile nie przesadzisz z ich ilością, komunikat obrazkowy wciąż będzie zrozumiały, a dodatkowo ikonki będą sensownie dobrane, to masz szansę na przykucie uwagi i zdobycie dodatkowego ruchu, a więc na nowych klientów. Niedawno jeden z influencerów napisał, że w przypadku wysyłanych przez niego e-maili ikona słońca w tytule e-maila podnosi konwersję aż o 30%! To prawda, że e-mail nie jest tym samym co firmowa strona WWW lub sklep internetowy, ale i tak warto przeprowadzić u siebie takie testy. Jest duża szansa, że to się opłaci.
Wróćmy do pierwszego zagadnienia: czy emoji wpływają bezpośrednio na pozycjonowanie w Google. Nie. Ale wpływają pośrednio. Bo jeżeli uda Ci się stworzyć atrakcyjny tytuł i opis i trafnie dobierzesz ikonki, to zachęcisz więcej osób do zaglądania na Twoją witrynę. Tym samym rośnie CTR dla Twojej strony, czyli iloraz kliknięć w nią do liczby wyświetleń. A przecież CTR jest jednym z czynników rankujących w ocenie Google, ponieważ stanowi informację o tym, że Twoja własność jest atrakcyjna dla innych użytkowników Internetu.
W ten sposób udało się sformułować wniosek: warto być maksymalnie atrakcyjnym dla swoich klientów i zachęcać ich do odwiedzin. Jeżeli dodatkowo treść Twojej strony będzie zgodna z tym, co obiecuje tytuł i opis, to jesteś bliżej sukcesu.
Warto również być miłym dla swoich klientów, zanim jeszcze zawitają na Twoją stronę WWW. W 2019 roku firma Adobe opublikowała ciekawe informacje. Według nich głównym celem stosowania emoji w znacznikach meta jest poprawa nastroju osoby czytającej i okazywanie jej wsparcia. Powstał także ranking popularności piktogramów. Numerem 1 jest emoji przedstawiające osobę płaczącą ze śmiechu, numer 2 to serce, a numer 3 to buziak. Osoby ankietowane przyznają ponadto, że każdy, kto używa emoji, jest bardziej przyjazny.
A przy okazji: jeżeli potrzebujesz emoji, to po prostu wpisz to w Google. Wyświetli się wiele stron, które zawierają wszystkie (albo prawie wszystkie) ikonki zrozumiałe dla Google i dla Facebooka. A jeżeli zastanawiasz się, jak zwiększyć ruch na swojej stronie i zyskać nowych klientów, to porozmawiaj z nami na temat pozycjonowania!
Oddzwonimy na wskazany numer telefonu, aby umówić się na dogodny dla Ciebie termin niezobowiązującej konsultacji z naszym specjalistą.
Do usłyszenia!